piątek, 22 lutego 2013

The end of school, the beginning of London ....!

Rozdział 

*** Z perspektywy Majki ***
Wstałam rano, tak jak zwykle. Był piątek, wreszcie weekend...Szkoła to dla mnie totalne upokorzenie przez te debilki, które mnie poniżają... Dzisiaj tylko 3 lekcje a potem zakończenie, trzeba było ubrać się na galowo... Ubrałam zwykłą,czarną spódniczkę i białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Buty miałam jeszcze zwyklejsze, białe tenisówki za kostkę z czarnymi elementami.
A: Uważaj, bo się potkniesz! - Zaśmiała się siedząc na ławce i podłożyła my szybko nogę, a ja poleciałam jak długa. Debilna Aśka... 
I: Wszystko okej, Majka?
M: Nie, nic nie jest okej przez tą idiotkę! - Spojrzałam z pogardą na Aśkę i jej koleżaneczki, Magdę i Olę, gdy wstawałam z zimnej, betonowej podłogi. 
I: Ona jest po prostu jebnięta... Niedługo będzie nam zazdrościć.
M: Niby czego..?
I: Nie mówiłam ci? Nasze mamy się ugadały, że jedziemy do Londynu!
M: CO?! Ale miałyśmy tam lecieć w osiemnastkę! 
I: No wiesz, niedługo koncert One Direction, więc ubłagałam mamę... - Rzuciłam się Izce - mojej najlepszej na szyję. 
3 lekcje minęły szybko.... Polak, infa, w-f.... W-f właściwie dopiero miał się zacząć. Właśnie weszłyśmy do szatni.
I: Bueee! - Spojrzałam szybko na kuzynkę, którą traktowałam w sumie ja siostrę.
M: O co chodzi?
I: Ktoś.. - Spojrzała na grupę popularsów, wśród których śmiała się Aśka - Włożył mi do buta stare jajko...! -Podeszłam szybko do grupki idiotek. BEZMYŚLNYCH idiotek, i już brałam zamach, gdy ktoś złapał mnie za ramię, moja druga naj, Ewelina.
E: Gówna się nie rusza, bo gorzej śmierdzi. Chodź, bo się spóźnimy. 
M: I tak się policzymy, kanalio!!! - Wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Po zakończeniu poszłam do domu razem z Izi, miała iść do mnie.
M: Powiesz jakieś szczegóły? - Wzięła z uśmieszkiem głęboki oddech.
I: Jutro o 12:00 wyjeżdżamy na lotnisko i lecimy do Londynu a dzisiaj robimy zakupy! - Zapiszczałyśmy obie i weszłyśmy do sklepu po sprite.
M: Ewcia też leci?
I: Jasne! I na dodatek... Nie no, ja nie wierzę! Prawdopodobnie w pokoju obok naszego będzie 1D!
M: ŻE CO?! - Zachłysnęłam się napojem.
I: Też nie mogę uwierzyć! Ja chyba nie zasnę...! 
M: U mnie z tym będzie kłopot... <śmiech>
I: Ej, może jak uzbieram psa w Londynie kupimy? Rodzice się nie dowiedzą!
M: Fajnie by było... Chciałabym mieć taką fajną małą kuleczkę, która zawsze by mi towarzyszyła.
I: Ta twoja upatrzona rasa... - Zaśmiała się, gdy w torbie szukałam kluczy.
Mam: Hej Izi, pszczółka, wyjdziesz z Emi na spacer?
I: Hej ciocia!
M: No okej, ale na chwilę. Chcę pogadać z Izką...
Na spacerze Emilka gaworzyła wesoło, w parku nie mogła nacieszyć się widokiem kwiatów i motyli... Ah, każdy chyba chciałby być szczęśliwy jak ona, po prostu, ze świata i jego piękna... 
nie chcę się rozstawać z siostrzyczką, ale cóż, Londyn to jedyna okazja na poznanie One i na może chociaż lekkie uspokojenie duszy.
I: Nad czym tak rozmyślasz? - Puściła kaczkę.
M: Nad wszystkim... - Nagle usłyszałam dziecięcy krzyk.
I: Kurwa mać Emilka!
M: Ja pierdolę, teraz ją po całym parku szukać! Zaciągałam za sobą wózek i biegłam, po prostu, przed siebie.
I: Ej, mam ją! - Pokazała palcem na zjazd z górki, na dróżkę rowerową.
M: Ile razy mam jej mówić, że nie ma tędy schodzić!
I: Jak myślisz, co jej się stało?
M: E tam, nic wielkiego, pewnie znowu schodziła na dół i się ześlizgnęła i wejść nie mogła...
I: Nie no nie zatargasz tam wózka, musimy iść dłuższą drogą...!
M: Kit, ja sobie pobiegam, warto kilka kilo zrzucić!
***
Mam: Co tak późno?
M: A nic, która godzina?
Mam: 16:00.
M: Okej. Chodź Izi!
***
I: Co robisz? 
M: Rozmawiam z tobą i pakuję się, chociaż te ciuchy do Londynu to tragedia.
I : Przesadzasz... Hm, co to? - Podniosła z łóżka małą, fioletową książeczkę na kłódkę.
M: Daj to, to tylko mój pamiętnik... - Wrzuciłam go do kieszeni jeansów, gdzie już tkwił zniszczony Samsung Galaxy Mini.
I: Ehhh... znowu napisałaś denną piosenkę o miłości?
M: No co...? Masz coś do moich piosenek?! - Spojrzałam kuzynce w oczy.
I: Ciągle piszesz o miłości.
M: Mam wenę na Londyn. Dawaj to. - Chwyciłam zeszyt z 1D i tak samo z 1D, długopis leżący na biurku. Powoli ciągnęłam tekst piosenki, który układałam w myślach, marząc o tym co może się tam dziać.
"Już jutro tam trafię, nie wiem co zdarzy się.
Ciekawa jestem, jaki los mój jest.
Może zły, z gwiazd odczytam los swój?
A może po prostu w losie moim nic nie zmieni się już?

Nie, nie wiem co się stanie, 
i wiedzieć nie chcę nigdy!
Życie to jedna wielka niespodzianka.
Dla mnie świat ma taki być.

Ogromne miasto, i tyle ludzi.
Po drodze może stanie się coś?
Ta piątka jest wprost czarodziejska, 
gdy myślę że spotkam ICH
by los mój był taki jaki teraz jest, jak dziś.

Nie, nie wiem co się stanie
i wiedzieć nie chcę nigdy!
Życie to wielka niespodzianka.
Dla mnie świat ma taki być."

Mam: Ja odprowadzę Izi bo już ciemno, a ty zajmij się chwilkę siostrą! 
M: Tak szybko?! 
Mam: Zeszło wam, już 21:00!
I Już idę ciociu!
***
Mam: Jestem! 
M: Okej. Emi już śpi.
Mam: Za tobą jej się udzieliło! - Zaśmiała się.
M: Ap ropo spania, idę się położyć. Już 22:30. 
Mam: To dobranoc.
M: Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz